Ostatni weekend września przywitał nas piękną słoneczną pogodą i babim latem. Było to niewątpliwie zwiastunem wspaniałej zabawy, kiedy to wspólnie z naszymi podopiecznymi wybraliśmy się na wycieczkę do Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Kazimierz słynie ze swojej bogatej historii, romantycznej scenerii i wspaniałych zabytków, będąc ośrodkiem spotkań artystów malarzy, poetów, aktorów i... zakochanych. Prosto z drogi udaliśmy się do pierwszej atrakcji tego dnia, a mianowicie do wąwozu lessowego usytuowanego na skraju miasteczka, stanowiącego charakterystyczne dla tego regionu ukształtowanie terenu, będące zarazem naturalnym pomnikiem przyrody. Przemierzając wąwóz w refleksach słońca pod konarami starodrzewia i siecią splątanych korzeni mieliśmy okazję podziwiać prawdziwy cud natury.
Następnie udaliśmy się do Schroniska Młodzieżowego "Pod wianuszkami" mieszczącego się w zabytkowym spichlerzu, w którym mieliśmy zamieszkiwać przez weekend. Po zakwaterowaniu i przepysznym obiedzie udaliśmy się na nadwiślańską promenadę, by wybrać się na rejs statkiem Wikingów po Wiśle. Podczas godzinnego rejsu mijaliśmy rozległe piaszczyste plaże, wielobarwne wzgórza porośnięte buczyną, zabytkowe chaty i ruiny zamku w Janowcu. Kolejnym punktem programu była wycieczka na wzgórze do ruin zamku i na okrągłą wieżę zwaną Basztą. Te historyczne budowle powstałe za czasów Króla Kazimierza Wielkiego do dziś stanowią główną atrakcję Kazimierza i jednocześnie wspaniały punkt widokowy na malowniczą okolicę. Po tej dość wyczerpującej wyprawie, wtopiliśmy się w gwar kazimierskiego rynku, gdzie dzieciaki miały okazję na zakupienie pamiątek, nie koniecznie związanych z miejscem ich pobytu :).
Mrok nastał, kiedy wracaliśmy na kolację do schroniska, nie muszę oczywiście dodawać, że apetyty naszych dzieciaków były na najwyższym poziomie. A po kolacji tradycyjnie przygotowania do dyskoteki w salonie piękności, czyli w pokoju wolontariuszek, które upiększały nasze najmłodsze pociechy do wieczornej zabawy. Co prawda tańców za wiele nie było (chyba jednak zmęczenie dało znać o sobie), ale za to pod okiem wolontariuszek powstało wiele kolorowych prac. Późnym, późnym wieczorem udaliśmy się na nocny odpoczynek na zregenerowanie naszych mocno nadwątlonych sił.
A już rankiem gotowi byliśmy do kolejnych przygód. Zaraz po sytym śniadaniu udaliśmy do oddalonego ok. 5 km od Kazimierza zabytkowego dworu ziemiańskiego z połowy XIX wieku, położonego na malowniczym wzgórzu w Wylągach. Szpaler starych sosen wzdłuż traktu wiodącego do domostwa wprowadził nas już na powitanie w nastrój minionych wieków. Kilkusetletnie dęby, romantyczny dworek, zagroda z kozami, owieczkami, czarną świnką i przede wszystkim gościnni i przemili gospodarze Pani Małgorzata Szczepkowska-Dunia (z Siła-Nowickich, pra-prawnuczka pierwszego właściciela majątku w Wylągach z rodu Siła-Nowickch) i jej mąż Adam Dunia sprawili, że poczuliśmy się tu naprawdę sielsko. W altance czekały na nas specjały domowe, smalczyk ze skraweczkami, ogórki kiszone pod liśćmi dębu w glinianym garncu, do tego swojski kompot. Rarytasy te, na nowo pobudziły nasze apetyty. Podczas gdy zwiedzaliśmy malownicze otoczenie dworku, gospodarze wraz z Panem Grzegorzem Dunia - Burmistrzem Kazimierza Dolnego przygotowywali dla nas koniki do jazdy w siodle. Przejażdżka konna pośród okalających posiadłość sadów owocowych sprawiła, że na chwilę poczuliśmy się jak prawdziwi ziemianie. Żal było opuszczać Wylągi, które nas wszystkich zaczarowały. Po powrocie do Kazimierza mieliśmy jeszcze półtorej godziny na zwiedzenie zabytkowych kamieniczek, spacer po rynku i obowiązkowy zakup tradycyjnych kogutów.