Tradycją stało się, że we wrześniu zabieramy nasze dzieciaki na wycieczkę, aby mogły naładować swoje "akumulatory" przed rozpoczynającym się rokiem szkolnym. Tym razem udaliśmy się do Ośrodka Wczasowego "Zosieńka" w miejscowości Czarniecka Góra, położonej w dolinie rzeki Czarnej, którą otaczają wzgórza porośnięte pięknymi lasami sosnowymi, a korzystny mikroklimat sprawia, że już od dawna miejsce to znane jest jako region uzdrowiskowy.
Już po raz drugi gościliśmy w tej uroczej miejscowości, z tą różnicą, że półtora roku temu okolica tonęła w śnieżnej pierzynce i sprzyjała typowo zimowym atrakcjom takim jak np. kulig. Teraz Czarniecka Góra przywitała nas soczystą zielenią, skąpaną w promieniach wrześniowego słońca, a wokół rozchodził się zapach grzybów. Dlatego też pierwszym punktem programu była wyprawa do lasu na gigantyczne grzybobranie. Co prawda trochę z niepokojem patrzyliśmy na grzybiarzy wracających z lasu z pełnymi koszami grzybów w obawie, że może dla nas zabraknąć. Nic bardziej mylnego - chyba nikt nie wrócił z lasu bez grzybów, a czasami wręcz trzeba było uważać, aby się o nie nie poprzewracać. I faktycznie efekt był imponujący, bo po ich wysuszeniu ledwie się zmieściły do wielkiego kartonu (goście odwiedzający nas w Domu Spełnionych Marzeń będą mogli wykazać się swoimi zdolnościami kulinarnymi).
A już po obiedzie czekała na wycieczkowiczów kolejna atrakcja - wyjazd do stadniny koni, gdzie dzieciaki (i nie tylko) mogły wykazać się swoimi umiejętnościami jeździeckimi. Wieczorem natomiast już tradycyjnie zasiedliśmy przy grillu i do woli zajadaliśmy się specjałami, może mało zdrowymi, ale z całą pewnością bardzo smacznymi. Po tej uczcie przyszedł czas na zrzucenie dopiero co nabytych kalorii, podczas meczu siatkówki. I kiedy dorośli w pocie czoła zdobywali kolejne punkty, dzieciaki w tajemnicy pod okiem wolontariuszki Małgosi, własnoręcznie wykonywały kwiaty, które miały być niespodzianką dla Pana Tomka. A wieczorem, kiedy słońce zaszło wszyscy chętni do kolejnego szaleństwa zebrali się w świetlicy, aby oddać się dyskotekowym rytmom. Oj, działo się...
Nastał następny dzień, do którego wszyscy szczególnie się przygotowywali. Otóż właśnie 10 września Pan Tomek - Prezes Fundacji miał urodziny i kiedy kompletnie nic się nie spodziewając zszedł rano na śniadanie, czekała na niego prawdziwa niespodzianka, przygotowywana przez wszystkich w całkowitej konspiracji. Były kwiaty (te własnoręcznie robione przez dzieci), był tort z odpowiednią ilością świeczek i oczywiście wspólnie odśpiewane "Sto lat" i życzenia wszelkiej pomyślności.
Po chwilach wzruszenia powróciliśmy do realizacji kolejnych punktów programu. Zaraz po śniadaniu, trochę zabawy na świeżym powietrzu, a potem wyprawa na basen. Woda miała temperaturę powietrza, więc nikogo nie trzeba było namawiać do kąpieli.
Czas niestety bezlitośnie gnał do przodu; mogliśmy sobie pozwolić jeszcze na chwile relaksu w blasku słońca, dla najbardziej wytrwałych mecz siatkówki, a następnie obiad i... powrót do Warszawy. A cisza była w autokarze, że aż w uszach dzwoniło. Odurzone świeżym powietrzem i wieloma atrakcjami dzieciaki najzwyczajniej w świecie nam się pospały... Ciekawe, co im się śniło?