17 września 2005 r., dzięki uprzejmości właścicielki posesji Pani Marzeny Szustkowskiej, Fundacja Spełnionych Marzeń wspólnie ze swoimi podopiecznymi oraz ich rodzinami pożegnała lato na pikniku rodzinnym w przeuroczym Zalesiu Górnym. Mimo, iż na dworze zrobiło się jesiennie, zimno i deszczowo my byliśmy pewni, że 17 września będzie dla nas łaskawy i nie przywita nas deszczem!
Jak się okazało było chłodno, jednak z nieba nie spadła ani jedna kropla deszczu. Kilka minut po godzinie 12 zatrzymaliśmy się przed ogromną bramą wjazdową, pięknie zdobioną kopułkami w tureckim stylu. Gdy przekroczyliśmy jej próg naszym oczom ukazał się bajkowy widok. Wokół nas roztaczał się piękny ogród z mnóstwem różnokolorowych krzewów, drzew oraz kwitnących wrzosów. Pośród zieleni stały altanki, które swoją budową, podobnie jak elementy bramy oraz domu nawiązywały do tureckiego stylu. Taki widok z pewnością zapiera dech w piersiach i robi nie lada wrażenie. Pośrodku posesji stała okazała willa z pięknymi kolumnami przy frontowych drzwiach, otoczona dookoła ogromnymi tarasami.
Zaproszeni goście udali się na teren posesji, gdzie na stoliczkach rozstawionych wokół basenu czekał słodki poczęstunek oraz ciepłe napoje. Dzieci szybciutko zauważyły kącik malarski i wolontariuszkę Madzię Kobierecką (ciocię Kredkę), która w jednej chwili została otoczona przez wianuszek chętnych do pomalowania swoich buziek.
Tego dnia na wszystkich czekało sporo atrakcji...
Pierwszą z nich był konkurs karaoke, podczas którego można było wykazać się możliwościami wokalnymi. Chętnych do pokazania swoich talentów nie zabrakło. Zabawa była świetna! Oprócz solowych występów swój niewątpliwy talent zaprezentował chór żeński (wszystkie kobiety obecne na imprezie) wykonując piosenkę zespołu ŁZY pt: "Narcyz". W takiej sytuacji mężczyźni nie mogli być gorsi, wobec czego na naszej muzycznej scenie zabrzmiał utwór "O Ela" Chłopców z Placu Broni... Hmmm... co to był za występ!
Po takim wysiłku trzeba było uzupełnić zapasy energii i skosztować pyszności z grilla, a było w czym wybierać: pieczone skrzydełka, karkówka i kiełbaski... same pyszności!
Na naszym rodzinnym pikniku obecni byli również przedstawiciele firmy MATTEL, światowego lidera w produkcji zabawek. Przygotowali dla dzieci mnóstwo atrakcji, m.in.: różne quizy, konkursy oraz wyścigi samochodów TYCO. Mali i duzi mężczyźni mogli wykazać się swoimi umiejętnościami podczas jazdy na czas po ustawionym torze. Na zwycięzców czekały wspaniałe nagrody. Dzieci mogły również wziąć udział w konkursie malarskim pt: "Barbie lato". Dodatkową atrakcją, (szczególnie dla mężczyzn ;)) były lalki Barbie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że były... żywe! Wszyscy chętni mieli możliwość porozmawiania oraz zrobienia pamiątkowych zdjęć z dziewczynami przebranymi w suknie balowe lalki Barbie.
Po tylu atrakcjach nie ma jak... deser! Jeśli dodatkowo zrobiony jest wspólnie z Pascalem Brodnickim z pewnością smakuje podwójnie. Przekonali się o tym podopieczni fundacji, ponieważ kolejną atrakcją naszego pikniku było zrobienie deseru wspólnie z Pascalem. Dzieci bardzo chętnie pomagały, a przy okazji podpytywały Pascala o tajniki sztuki kulinarnej. Okazało się, że niektórzy chłopcy poważnie myślą o karierze kulinarnej... Wkrótce mieliśmy okazję skosztować deser w postaci bananów pieczonych na grillu, polanych pysznym sosem i ozdobionych lodami waniliowymi... palce lizać!
Ostatnim punktem programu był "drużynowy konkurs wiedzy". Uczestnicy podzielili się na dwie drużyny, jedna pod przewodnictwem Andrzeja Nejmana, druga - Pascala. Konkurs polegał na zadawaniu przeciwnikom trudnych pytań z wiedzy o filmach i programach TV (drużyna Andrzeja Nejmana) oraz z wiedzy kulinarnej (drużyna Pascala). Walka była zacięta, a stawiane pytania trudne i podchwytliwe. Ostatecznie zwyciężyła drużyna Pascala, która uzyskała minimalną przewagę nad przeciwnikami. Szalę zwycięstwa przeważyły... frytki! A dokładnie jedno pytanie zadane przez Pascala, które brzmiało: "skąd pochodzą frytki?" Pozornie proste a jednak... rozłożyło przeciwników na łopatki ;)
Niestety, to co dobre szybko się kończy, nasz piknik rodzinny również powoli dobiegał końca. Ten dzień z pewnością na długo zapisze się w pamięci uczestników imprezy. Nasze spotkanie przyczyniło się do wielu dziecięcych uśmiechów. Dało chorym dzieciom oraz ich rodzinom chwile radości, namiastkę normalności, zapomnienia oraz oderwania się od trudów życia codziennego. Dlatego też, chociaż zmęczeni, również bardzo szczęśliwi pożegnaliśmy lato oraz Zalesie i udaliśmy się z powrotem do Warszawy.